Przed kilku laty skończyła się w krajowym handlu dominacja hipermarketów. Obecnie już rysuje się perspektywa, że w niedalekiej przyszłości załamanie sprzedaży nastąpi także w sklepach dyskontowych.

Udział sklepów dyskontowych w rynku sprzedaży detalicznej artykułów spożywczych w Polsce wynosi około 23 proc. Polscy klienci jednak z coraz mniejszym entuzjazmem podchodzą do zakupów w typowych dyskontach, czyli w sklepach, w których dostępne są w niewielkim wyborze i przeważnie gorszej jakości produkty marki własnej, a sprzedaż prowadzona jest z palet.

Świadczy o tym choćby gwałtowny spadek liczby nowo otwieranych placówek. W tym roku nowych sklepów tego typu powstanie w skali kraju nie więcej niż sto – tj. około 30 proc. mniej niż w roku ubiegłym i ponad 70 proc. mniej niż w rekordowym dla tego formatu handlu roku 2013.

Broniąc się przed zastopowaniem swojej ekspansji, właściciele poszczególnych sieci rozszerzają asortyment sklepów o produkty markowe, niekiedy nawet z klasy premium – przeobrażając je tym samym w zwykłe supermarkety. W ślad za modyfikacją oferty idą też remonty placówek.

Ocenia się, że jednym z powodów słabnącej gwałtownie dynamiki dyskontów jest wyczerpujący się potencjał rozwoju tego formatu w Polsce, obliczany na nie więcej niż około 4−4,5 sklepów.

O tym, że jest coraz trudniej, świadczy to, że sklepy niektórych sieci zaczynają się nawet kanibalizować, czyli zwalczać konkurencyjnie, stanowiąc dla siebie nazwajem zagrożenie.

Największa sieć dyskontów w naszym kraju dostrzega już kres swoich możliwości na terenie Polski. W 2016 roku dokona zaledwie około połowy z planowanych na ten rok nowych otwarć. Jednocześnie niemałą liczbę swoich nierentownych placówek planuje w tym zamknąć.

Problemy zagranicznych sieci sklepów wielko- i średniopowierzchniowych stwarzają nowe szanse dla sklepów rodzinnych, z polskim kapitałem.