Zbliżają się Święta Wielkiej Nocy. Nieodłącznie kojarzone z wiosną, budzeniem się do nowego życia. I w sensie chrześcijańskim i takim zwykłym, potocznym – bo jest to okres przebudzenia przyrody po zimowym śnie. Czas oczekiwania wypełniają wiosenne porządki. Wiele gospodyń układa już menu na świąteczny obiad i zastanawia się, gdzie udać się na zakupy po szynkę i wędlinę.
Jak wynika z badań Payback, opublikowanych na stronie portalu dlahandlu.pl, większość Polaków na święta wyda tyle co w zeszłym roku. Po zakupy udamy się głównie do super- i hipermarketów. Może to świadczyć o tym, że ciągle jeszcze odczuwamy skutki spowolnienia gospodarczego i wciąż trzymamy się za portfele. Wygrywają na tym sieci handlowe, które skutecznie utrwaliły w naszej świadomości pogląd, iż zakupy u nich są tańsze.
Tymczasem z danych Konfederacji Lewiatan wynika, że gospodarstwa domowe coraz chętniej robią zakupy poza dużymi sieciami handlowymi. Potwierdza to wzrost sprzedaży żywności, napojów i wyrobów tytoniowych o 7,5 proc. i relatywnie mniejszy wzrost sprzedaży właśnie w hiper- i supermarketach. Wygląda na to, że Polacy przywiązani są do częstych, drobnych zakupów w osiedlowych sklepach.
To właśnie przede wszystkim takie sklepy zaopatrują hurtownie zlokalizowane na Praskiej Giełdzie Spożywczej. Mimo osłabienia rynkowej koniunktury w ostatnim roku, wciąż sobie radzą. Kluczem ich sukcesu jest postawienie na jakość.
– Nie narzekamy. Klienci są zadowoleni z naszego towaru, bo celujemy w nieco wyższą półkę. Nas nie interesuje to co tanie. Stawiamy na sprawdzonych dostawców, takich jak: Sokołów, Nik-Pol, Ełk – tłumaczy Mirosław Ostrowski, właściciel hurtowni Ostropol. – Nie oferujemy szynek po 10 zł za kilogram, u nas szynki zaczynają się od poziomu 17 zł do nawet ponad 30 zł, a mimo to klienci do nas przychodzą, bo to jest dużo lepszy towar. Taką drogę przyjęliśmy i to się sprawdza. Klient przekonał się, że warto zapłacić trochę drożej – dodaje.
Warto nadmienić, że tzw. nastrzykiwanie mięsa, które ma na celu konserwację i zabicie groźnych drobnoustrojów, stosują prawie wszystkie zakłady mięsne. To sposób na przedłużenie trwałości wędlin i poprawę ich wyglądu. Niestety, tej metody można nadużyć. – Można zastanawiać się, co jest w środku schabu, który kosztuje 12 zł za kilogram – mówi Mirosław Ostrowski.
Sprzedawcy przyznają, że największą dla nich bolączką jest niepewność cenowa. Wahania cen są spore i nie zawsze zależne od krajowych hodowców i przetwórców. Przy czym spadek cen tuczników rzadko przekłada się na ceny w hurtowniach.
– Dla takich hurtowni jak nasza największym problemem jest niestabilność i brak przewidywalności – mówi Artur Teodorczyk z hurtowni Ejart. Przyznaje, że z powodu zawirowań na rynku związanych z przypadkami afrykańskiego pomoru świń (tzw. ASF) u dwóch dzików w Polsce, ceny surowca mięsnego nie obniżyły się. Pomimo drastycznej obniżki cen trzody w skupie. – W tej gałęzi produkcji i dystrybucji każdy ma wysokie koszty, także ubojnie, przetwórnie – i to one częściowo brały na siebie spadek cen surowca – tłumaczy.
Jego zdaniem, ceny mięsa i wędlin mogą nieco wzrosnąć w okresie przedświątecznym i raczej nie ma co liczyć na szybki spadek cen zaraz po świętach. – Kilka dni po świętach mamy długi weekend majowy. Prawdopodobnie cyklicznie do świąt mięso będzie drożało, ceny zostaną utrzymane przez majówkę i dopiero potem może spadną – ocenia Artur Teodorczyk.
Dalsza przyszłość na tym rynku niestety jest jeszcze bardziej niepewna. Wszystko przez ASF i embargo, które wprowadziła Rosja na import mięsa wieprzowego z całej Unii Europejskiej. W ślad za nią, takie kraje jak Chiny, Japonia i Korea, zablokowały import z Polski. Niektórzy eksperci już wieszczą, że wiele producentów trzody wycofa się z tego biznesu, bo blokada eksportu na Wchód spowoduje nadmiar surowca na krajowym rynku i wojnę cenową. Ceny mogą ustabilizować się dopiero w dłuższej perspektywie czasu, kiedy spadnie pogłowie trzody, dziś i tak na rekordowo niskim poziomie około 11 mln sztuk.
Pozostaje pytanie, jak w tej sytuacji poradzą sobie małe sklepy i hurtownie. Wygląda na to, że te, które odnajdą dla siebie niszę, stawiając na jakość, a nie na cenę, wygrają. Bo tylko pozornie, w dobie dyktatury sieci handlowych, a szczególnie dyskontowych, małe sklepy osiedlowe są na przegranej pozycji. Wiele wskazuje na to, że mają one pewne przewagi nad sklepami wielkopowierzchniowymi. Są nimi między innymi unikalność produktu i jakość. Dlatego, choć rynek drobnego handlu kurczy się, to zupełnie nie zniknie. Bo Polacy do jakości są przywiązani mocno.
Autor: Anna Pawłowska